Kronika

2009.11.14

Impreza na Orientację

14.11.2009 pojechaliśmy na InO. Pani Ola, jej syn Kuba, p. Basia, Jacek Olczyk i ja. Wszyscy spod ratusza pojechaliśmy samochodem Pani Oli do Karczewa. Po drodze zauważyliśmy Muzeum Kiczu, co nas bardzo rozbawiło, no bo nie każdy chyba w takim był, co nie? No w każdym razie po długiej i męczącej (udało nam się nawet zgubić) podróży dotarliśmy na miejsce. Było zimno jak nie wiem co, a my czekaliśmy na rozpoczęcie i na Karolinę, która miała nam pomóc, jako starsza i doświadczona uczestniczka gier tego typu. Kiedy Karolina się zjawiła i dostaliśmy mapę, jakiś miły pan nas „wystartował”- to znaczy, że opowiedział nam co i jak, w którą stronę mamy iść, ile mamy czasu. Poszliśmy na trasę TF- trasę familijną, miała łącznie cztery kilometry!! A co to dla nas!! Tak sobie mówiliśmy ale… nikt nie zwrócił uwagi na to, że trzy czwarte mapy to jeden kilometr, każdy kto uważa na matematyce wie, że to co napisałam trochę nie ma sensu, ale tak to wyglądało (naprawdę). No więc szczęśliwi nic nie wiedząc o grożącej nam klęsce, ruszyliśmy, pierwszy punkt- dobra zapisaliśmy numerek z kartki przyczepionej na drzewie w kratkę z numerem jeden- dopiero jakiś czas później szukając kartki numer dwa zorientowaliśmy się, że jesteśmy gdzieś przy siódemce!!! Więc świadomi już sromotnej klęski jaką ponieśliśmy, wróciliśmy do… chyba punktu drugiego, ale nie jestem pewna…
Na swojej drodze znaleźliśmy cmentarz… żydowski cmentarz… straszne przeżycie, normalnie jak z horroru, przechylone nagrobki, a tam gdzie wyryto kiedyś podpisy zarósł mech… naprawdę wolelibyście tam nie iść w nocy (jeszcze mam ciary jak sobie przypomnę. Byliśmy też na pomoście, a na jeziorze było pełno kaczek.
Gdy uporaliśmy się ze wszystkimi punktami wróciliśmy na start, a tam już na nas czekały drożdżówki i ciepła herbatka. Niestety, czas się było zbierać. Na szczęście to jeszcze nie był koniec bo pojechaliśmy do… Muzeum Kiczu!!!! Kicz to tam był straszny… różowe nogi, chata gbura, podsumowując czegoś takiego nigdy nie widzieliście. Ale nic co dobre nie trwa wiecznie, bo nim się obejrzeliśmy już byliśmy pod ratuszem (no może Pani Ola nie, bo prowadziła więc musiała być świadoma tego gdzie jedzie).
Dorotka Żółtaniecka kl.6b