Kronika

2014.05.18

Zielona Szkoła w Krasnobrodzie

* Napisane z pewnym poczuciem humoru z perspektywy pewnego ucznia. Czytając ten tekst rozumiem, że nie wszystko musi się zgadzać z poglądami innych osób. Przedstawione w poniższym tekście opisy zdarzeń są w większości przypadków zgodne z prawdą bez dodawania rzeczy, które podczas wycieczki nie wystąpiły. Autor przyznaje sobie prawo do błędów zarówno językowych jak i czasowych. Zezwala się na kopiowanie i publikowanie poniższego tekstu w celach informacyjnych. Max Warych Wtorek to już nie poniedziałek ( i dzięki Bogu! ), ale zaczęliśmy go prawie tak samo. Pobudka, śniadanie i wyjazd autokarem, tym razem do Zamościa. Podróż trwała z godzinę, a pogoda była przepiękna. Istotnie dwudziestoparostopniowa dawała uczucie klimatu śródziemnomorskiego. Na samym początku zwiedzaliśmy mury obronne z niezbyt interesującą panią przewodnik, ale i tak coś z tego, co mówiła zapamiętaliśmy. Później mieliśmy czas wolny, gdzie próbowano nas namówić na strzały z luku, tylko za złotówkę (!) oraz z armaty ( trochę drożej ). Następnie poszliśmy na rynek, gdzie stojąc przed pięknym zamojskim ratuszem pani Marzena Raczko wytłumaczyła nam zasady gry terenowej. Podzieliliśmy się na kilka grup, a każda grupa otrzymała sześć zadań w kopertach. Rozpoczęliśmy z godziną 12:00, aby skończyć o 13:30. Zadania wymagały od nas zarówno myślenia, jak i rysowania i chodzenia. Wszystkie grupy rozwiązały pięć obowiązkowych zadań, a niektóre ( moja też ) rozwiązały szóste, dodatkowe. Później, po zrobieniu klasowego zdjęcia pod ratuszem mieliśmy godzinę wolnego. Niektórzy poszli do kawiarenki, na lody itd. Wtedy rozpadał się deszcz, ale szybko słońce znów zagórowało na niebie, czyniąc wycieczkę do ZOO, którą później odbyliśmy, o wiele ciekawszą. W ZOO większość osób ciekawiły małpki i papugi, ale było też wiele innych zwierząt, jak się później dowiedziałem, z 1000! Tam też był czas wolny, a później podróż powrotna i obiadokolacja. Dalej była dyskoteka, która skończyła się o 22:00. Środa była bardziej lajtowa. Mogliśmy trochę później wstać, później pojechaliśmy do Chełma zobaczyć kopalnię kredy i mieć czas wolny. Sumując wszystko podróż do Chełma i z powrotem była dłuższa, niż czas spędzony tam, ale co z tego. Przez pierwszą godzinę chodziliśmy z przewodnikiem po tunelach kredowych, gdzie opowiadał nam dość donośnych głosem o wszystkim, dlatego pamiętam z tego najwięcej. Zaprezentował nam się też Duch Bieluch ( serio, nie wiem, czy ktoś w to uwierzył ), który pokryty był fluorescencyjną farbą. Na rynku, podczas czasu wolnego, tłum dzieci zaczął okupację sklepu spożywczego, później kebaba , a dalej lodów. Tak czy siak, wszyscy z grupy mieli na rachunku co najmniej jednego kebaba i loda. I tak pożegnaliśmy Chełm i pojechaliśmy na niezbyt jadalny obiad do Jolanty i na zawody sportowe, jeżeli tak je można nazwać. Przez te dwie godziny mieliśmy kilka zadań, gdzie rywalizowały klasy starsze między sobą. Na zawodach mieliśmy też pytania, aby wysilić nasze szare komórki. Skończyło się na tym, że klasy 5- te przegrały, a 6-te wygrały. Klasy 4 były w środku. Później tylko kolacja i zadania związane z zieloną szkołą, gdzie klasy 6-te zaprezentowały inscenizację dwóch roztoczańskich legend. I tak zakończyła się środa.